Tak, jak wspominałam w poprzednim poście dziś będzie o moim porodzie.
Przysiądźcie chwilkę i przeczytajcie co takiego magicznego wydarzyło się dnia 18 listopada 2015 roku : )
Od 15-stu miesięcy i 22 dni jesteśmy dumnymi rodzicami.
Mały przyszedł na świat w środę 18.11.2015 , 4 dni po terminie. Godzina 10:50 , ważył 3800 i mierzył 58 cm :)
Jak to się zaczęło ?
O 2 w nocy dostałam skurczów przepowiadających ( pojawiają się równo co dwie minuty i trwają 30 sekund, przynajmniej tak było w moim przypadku. Ból ? Do zniesienia. )
Zaczęłam budzić Bryana, ponieważ kręgosłup pękał mi z bólu, żeby mnie masował, ale wyobraźcie sobie, jak ktoś Was nagle wyrywa ze snu. Haha :)
No nic, dotrwałam tak do godziny 5 i stwierdziłam, że siłą trzeba Go obudzić, bo inaczej urodzę w domu.
Pochmurny, ulewny dzień, skurcze nie odpuszczają,a ja o 5 gadam, że mam ochotę na PIZZE! Grunt, to dobre nastawienie. : )
Szybko wstał, ubrał się, zadzwoniliśmy po taxi ( bo nie mieliśmy wtedy jeszcze samochodu ) i jazda do szpitala.
Cisza w szpitalu jak makiem zasiał, Ratownik z karetki wziął ode mnie dowód i zniknął na 15 minut. Po tym czasie przyszła pielęgniarka i zaprowadziła nas na porodówkę, gdzie lekarka przeprowadziła ze mną wywiad ( pół godzinny! ) Oni mają czas na wszystko ;/ a u skurcze coraz bardziej się nasilały. Bryan czekał za drzwiami, a ja tylko myślałam o tym, żeby mi nie uciekł! Po 'super' wywiadzie, zabrano mnie na odział ginekologiczny, gdzie inna doktorka zbadała Naszą 'córeczkę' ( PS. całą ciążę lekarz mówił, że będę miała córkę, a Bryan cały czas mówił, że będzie syn. Morał z tego taki, że czasem warto uwierzyć swojemu facetowi! ).
Wracając, tak mnie badała i badała i mówi " Piękny chłopczyk, zaraz będzie po wszystkim " Ja oczywiście w szoku! i pytam " Chłopczyk ? Całą ciąże widziałam, że dziewczynka. " Ona na mnie patrzy i się śmieje mówiąc " Dziewczynka? A to zaraz się przekonasz co za cudo masz " I tyle w temacie ;p
Powrót na porodówkę, przyszykowano dwie tasiemki różową i niebieską, bo nie wiedziałam jaką płeć mam podać, 6 cm rozwarcia, skakanie na piłce, deszcz bębniący w parapet, ciemno na sali, a biedny Bryan musiał znosić moje humory ( spisał się na medal! dziękuję Kochanie! )
Mój pusty żołądek dawał mi się we znaki, sucho w gardle. Zadzwoniliśmy do mojej siory, żeby przywiozła mi wodę, bo oczywiście zapomnieliśmy wziąć. W mgnieniu oka miałam przy sobie butle, ciesząc się z niej jak głupia, a tu niespodzianka: po wzięciu kilku łyków wszystko zwróciłam! ... To się napiłam, nie ma co, woda w odstawkę! Męczymy się, jak na pustyni :D
Po jakimś czasie, przyszła położna dała mi zastrzyk w udo niby przeciwbólowy, a myślałam, że noga mi odpadnie po nim.
Przyszedł doktor, przebił pęcherz długimi metalowymi szczypcami , odeszły wody. W między czasie kroplówka. Skurcze nie do wytrzymania. Podłączone KTG.
Bryan obserwował zapis z KTG i gdy widział, że skurcz się zbliżał kazał mi oddychać. I prawda jest taka, że to dzięki Niemu przeżyłam najgorsze skurcze. Bardzo się skupiałam na tym co mówili do mnie lekarze, pielęgniarki, i wszyscy którzy tam byli. Nawet nie wiem kiedy na sale wkroczyło 7 osób, Bryan był 8 a ja 9 :) Trochę się wtedy zdziwiłam, widocznie tak musiało być. Słyszę " Ania, teraz weź nogi podnieś do siebie i trzymaj dłońmi kolana, gdy nadejdzie skurcz zaciśniesz zęby i mooocno będziesz przeć. A Pan niech dociska jej głowę do klatki piersiowej < to do Bryana > . A więc tak robiłam. Lekarze zdecydowali się na nacięcie krocza, w tym całym zamieszaniu nawet nie wiedziałam kiedy to zrobili, a więc nie bolało :)
Tak po 10 minutach parcia ( wyczytałam z książeczki :D ) wyskoczył z brzuszka Nasz bąbelek. Cisza. Zero płaczu. Coś nie tak.
Kolizja pępowinowa. Mały był owinięty pępowiną wokół szyi 3 razy + węzeł prawdziwy ( Węzły prawdziwe, to supły, które powstają niekiedy na pępowinie. Węzły prawdziwe pępowiny mogą ulec zaciągnięciu i doprowadzić do wewnątrzmacicznej śmierci płodu, bo substancje odżywcze i tlen docierają do dziecka w znacznie zmniejszonych ilościach lub w ogóle przestają docierać do dziecka.Węzły prawdziwe pępowiny to groźna sytuacja położnicza, ale nie znaczy to, że komplikacje musza wystąpić. Zdarza się bowiem, że nawet przy dwóch węzłach prawdziwych na pępowinie nie pojawia się żadne zagrożenie dla płodu a dziecko rodzi się w pełni zdrowe ) . Na szczęście szybko opanowano sytuację i usłyszeliśmy najpiękniejszą melodię - pierwszy płacz Naszego dziecka. Bryan przeciął pępowinę, nie wiem kiedy, bo po usłyszeniu płaczu cała energia ze mnie się ulotniła. Położyli mi Małego na piersi, spojrzeliśmy na siebie z Bryanem i obydwoje się popłakaliśmy- ze szczęścia. Coś Nam wyszło idealnie, w każdym calu- NASZ SYN.
Lekarze przychodząc do Małego mówili do Niego " Tu jest nasz samobójca. To ten maluch z porodu tak cichego, a tak o nim głośno "
Pochwalę się Wam! Przez cały czas trwania porodu, od pierwszych skurczy do pojawienia się Calvinka, ani razu nie krzyknęłam. A łzy popłynęły dopiero przy narodzinach. Jestem z siebie ogromnie dumna!
Mam nadzieję, że przy kolejnym porodzie też będę tak dzielna :)
I że będę miała takie cudowne wsparcie jakie dostałam od Ciebie Bryan 💓
Wszystko co najpiękniejsze już Wam przekazałam, każdej kobiecie życzę przeżycia tej chwili u boku swojego ukochanego, to zbliża ludzi do siebie jeszcze bardziej! My coś o tym wiemy :)
A teraz krótka relacja fotograficzna ;>
a to są zdjęcia zrobione 11 listopada, 7 dni przed porodem :
Najpierw mieliśmy SIEBIE, później CIEBIE, a teraz mamy WSZYSTKO.
Szybko wstał, ubrał się, zadzwoniliśmy po taxi ( bo nie mieliśmy wtedy jeszcze samochodu ) i jazda do szpitala.
Cisza w szpitalu jak makiem zasiał, Ratownik z karetki wziął ode mnie dowód i zniknął na 15 minut. Po tym czasie przyszła pielęgniarka i zaprowadziła nas na porodówkę, gdzie lekarka przeprowadziła ze mną wywiad ( pół godzinny! ) Oni mają czas na wszystko ;/ a u skurcze coraz bardziej się nasilały. Bryan czekał za drzwiami, a ja tylko myślałam o tym, żeby mi nie uciekł! Po 'super' wywiadzie, zabrano mnie na odział ginekologiczny, gdzie inna doktorka zbadała Naszą 'córeczkę' ( PS. całą ciążę lekarz mówił, że będę miała córkę, a Bryan cały czas mówił, że będzie syn. Morał z tego taki, że czasem warto uwierzyć swojemu facetowi! ).
Wracając, tak mnie badała i badała i mówi " Piękny chłopczyk, zaraz będzie po wszystkim " Ja oczywiście w szoku! i pytam " Chłopczyk ? Całą ciąże widziałam, że dziewczynka. " Ona na mnie patrzy i się śmieje mówiąc " Dziewczynka? A to zaraz się przekonasz co za cudo masz " I tyle w temacie ;p
Powrót na porodówkę, przyszykowano dwie tasiemki różową i niebieską, bo nie wiedziałam jaką płeć mam podać, 6 cm rozwarcia, skakanie na piłce, deszcz bębniący w parapet, ciemno na sali, a biedny Bryan musiał znosić moje humory ( spisał się na medal! dziękuję Kochanie! )
Mój pusty żołądek dawał mi się we znaki, sucho w gardle. Zadzwoniliśmy do mojej siory, żeby przywiozła mi wodę, bo oczywiście zapomnieliśmy wziąć. W mgnieniu oka miałam przy sobie butle, ciesząc się z niej jak głupia, a tu niespodzianka: po wzięciu kilku łyków wszystko zwróciłam! ... To się napiłam, nie ma co, woda w odstawkę! Męczymy się, jak na pustyni :D
Po jakimś czasie, przyszła położna dała mi zastrzyk w udo niby przeciwbólowy, a myślałam, że noga mi odpadnie po nim.
Przyszedł doktor, przebił pęcherz długimi metalowymi szczypcami , odeszły wody. W między czasie kroplówka. Skurcze nie do wytrzymania. Podłączone KTG.
Bryan obserwował zapis z KTG i gdy widział, że skurcz się zbliżał kazał mi oddychać. I prawda jest taka, że to dzięki Niemu przeżyłam najgorsze skurcze. Bardzo się skupiałam na tym co mówili do mnie lekarze, pielęgniarki, i wszyscy którzy tam byli. Nawet nie wiem kiedy na sale wkroczyło 7 osób, Bryan był 8 a ja 9 :) Trochę się wtedy zdziwiłam, widocznie tak musiało być. Słyszę " Ania, teraz weź nogi podnieś do siebie i trzymaj dłońmi kolana, gdy nadejdzie skurcz zaciśniesz zęby i mooocno będziesz przeć. A Pan niech dociska jej głowę do klatki piersiowej < to do Bryana > . A więc tak robiłam. Lekarze zdecydowali się na nacięcie krocza, w tym całym zamieszaniu nawet nie wiedziałam kiedy to zrobili, a więc nie bolało :)
Tak po 10 minutach parcia ( wyczytałam z książeczki :D ) wyskoczył z brzuszka Nasz bąbelek. Cisza. Zero płaczu. Coś nie tak.
Kolizja pępowinowa. Mały był owinięty pępowiną wokół szyi 3 razy + węzeł prawdziwy ( Węzły prawdziwe, to supły, które powstają niekiedy na pępowinie. Węzły prawdziwe pępowiny mogą ulec zaciągnięciu i doprowadzić do wewnątrzmacicznej śmierci płodu, bo substancje odżywcze i tlen docierają do dziecka w znacznie zmniejszonych ilościach lub w ogóle przestają docierać do dziecka.Węzły prawdziwe pępowiny to groźna sytuacja położnicza, ale nie znaczy to, że komplikacje musza wystąpić. Zdarza się bowiem, że nawet przy dwóch węzłach prawdziwych na pępowinie nie pojawia się żadne zagrożenie dla płodu a dziecko rodzi się w pełni zdrowe ) . Na szczęście szybko opanowano sytuację i usłyszeliśmy najpiękniejszą melodię - pierwszy płacz Naszego dziecka. Bryan przeciął pępowinę, nie wiem kiedy, bo po usłyszeniu płaczu cała energia ze mnie się ulotniła. Położyli mi Małego na piersi, spojrzeliśmy na siebie z Bryanem i obydwoje się popłakaliśmy- ze szczęścia. Coś Nam wyszło idealnie, w każdym calu- NASZ SYN.
Lekarze przychodząc do Małego mówili do Niego " Tu jest nasz samobójca. To ten maluch z porodu tak cichego, a tak o nim głośno "
Pochwalę się Wam! Przez cały czas trwania porodu, od pierwszych skurczy do pojawienia się Calvinka, ani razu nie krzyknęłam. A łzy popłynęły dopiero przy narodzinach. Jestem z siebie ogromnie dumna!
Mam nadzieję, że przy kolejnym porodzie też będę tak dzielna :)
I że będę miała takie cudowne wsparcie jakie dostałam od Ciebie Bryan 💓
Wszystko co najpiękniejsze już Wam przekazałam, każdej kobiecie życzę przeżycia tej chwili u boku swojego ukochanego, to zbliża ludzi do siebie jeszcze bardziej! My coś o tym wiemy :)
A teraz krótka relacja fotograficzna ;>
a to są zdjęcia zrobione 11 listopada, 7 dni przed porodem :
Najpierw mieliśmy SIEBIE, później CIEBIE, a teraz mamy WSZYSTKO.
Cudnie Oberki 👍🏼👌🏻🤗🤗🤗 czekamy na kolejne wpisy 😜😘😘😘
OdpowiedzUsuńBeda, beda! 😘 jak czas pozwoli, a raczej Calvi 😇🙌
UsuńAniuu ej, jak czytałam to aż się wzruszyłam! 😻
OdpowiedzUsuńPowiem Tobie, ze mi lezka poplynela jak to pisalam ! 😊
UsuńJak ja to pamiętam, jakby to było wczoraj <3
OdpowiedzUsuńJedna z najwspanialszych chwil. Czekam na kolejny wpis oby Mały Oberson pozwolił! :D
Dokladnie ;*
UsuńW razie co zostaje jeszcze noc na pisanie 🙀